To jedna z najbardziej tajemniczych i przemilczanych sytuacji drogowych w Warszawie ostatnich tygodni. Jedynym pewnikiem jest zmasakrowanie ponad dwóch tuzinów słupków, ale... nie wiadomo kto, kiedy oraz czym ten rekord Polski został ustanowiony. Równie prawdopodobnym co zasłabnięcie kierowcy (lub jakiś inny problem medyczny) - może być: jazda pod wpływem, zbyt wielka prędkość i utrata panowania nad pojazdem czy choćby awaria techniczna pojazdu. Właściwie – to nie w tym rzecz. Pytanie brzmi: czy w pogoni za jakimiś ideologiami – nie zaczęliśmy przypadkiem projektować dróg w „nieco mniej” bezpieczny sposób?